Sesja ślubna za granicą

06/01/2021 Sesja ślubna za granicą

Zdjęcia ślubne na końcu świata to propozycja dla par, które nie boją się pójść o krok dalej, a przy okazji marzą o wyjątkowej pamiątce w niecodziennej scenerii. Czy plenerowa sesja ślubna daleko od domu, to dziś wyzwanie, a może przygoda i szansa na krótkie wakacje? O rozmowę na ten temat poprosiliśmy specjalistkę z Yes Yes Fotografia i Film.

Gdzie ostatnio robiłaś zdjęcia poza Polską?

Wrzesień minął nam klasycznie pod znakiem Korfu – to jedno z tych miejsc, do których zdjęciowo i prywatnie wracamy co roku od lat. Klimat, różnorodność scenerii, greckie siga-siga… no kocham!  Kilka miesięcy wcześniej był mój ukochany Zanzibar, a przedtem jakiś milion innych cudownych miejsc.

Podróże i praca wywołują w Tobie sporo emocji…

Uwielbiam formułę work & travel i staram się realizować ją najczęściej jak tylko mogę. W czasach Covidu jest z tym nieco zawirowań, to prawda, ale da się. Trzeba tylko chcieć!

Te ostatnie, wyjazdowe sesje, o których wspominasz były udane?

To zawsze są udane sesje, zwłaszcza że często zamieniają się one w prawdziwe przygody! Mamy już na koncie schodzenie z 400-metrowych klifów na greckie dzikie plaże, przeczekiwanie kanaryjskich ulew w samochodzie opowiadając sobie nawzajem srogie suchary…

I to wszystko w towarzystwie nowożeńców? 

Tak! W pewnym miejscu na Teneryfie podejrzewano nawet, że realizujemy bez zezwolenia komercyjną sesję reklamową, bo uwaga, para była dla strażnika tak atrakcyjna, że uznał, że to na bank zatrudnieni modele. Z kolei na Dominikanie przez 4 dni ścigaliśmy się z deszczem (skutecznie!), na Mauritiusie urządziliśmy sobie prawdziwy 2-dniowy zdjęciowy rajd przez wyspę,  a na Zanzibarze uciekając przed przypływem, podtopiliśmy telefon. Tych historii jest znacznie więcej. Na Korfu ścigaliśmy dronem motorówkę z naszą szaloną parą młodą, a w Wenecji walczyliśmy ze zbyt krótką dobą nawet w nocy. To są tysiące wyjątkowych wspomnień, setki historii, tony radości. I niech mi ktoś powie, że to tylko zdjęcia!



Zagraniczna sesja ślubna brzmi jak skomplikowane przedsięwzięcie…

Tutaj nie ma jednej odpowiedzi. Bardzo dużo zależy od miejsca docelowego. Czasem jest tak, że wsiadam w samolot, potem w samochód, wysiadam i wyjmuję aparat. Ale czasem trzeba się naprawdę natrudzić, żeby do jakiegoś miejsca dojść, dojechać, dolecieć, dopłynąć. Raczej nie zabieram moich par w miejsca, których wcześniej nie odwiedziłam. Sesję poprzedza konkretny skauting, zbadanie potencjału miejsca, sprawdzenie jak w ciągu dnia pracuje tam światło.  W ten sposób mogę do pewnego stopnia przewidzieć efekt końcowy i na niego wpłynąć, wybierając konkretną godzinę, ustalając stylistykę i kolorystykę.

Zatem zaryzykuję stwierdzenie, że organizujesz wszystko od A do Z. Mam rację?

Zawsze pomagam jak tylko mogę! Wspieram moje pary tysiącem praktycznych porad, służę pomocą przy znalezieniu biletów lotniczych, pomagam w wyborze miejsca na sesję. Wspólnie z parami dobieramy stylizacje a nierzadko kończy się to po prostu wypożyczeniem moich prywatnych strojów. No cóż… nie ukrywam, że spora część mojej szafy to właśnie rzeczy zakupione stricte pod zdjęcia 😀

Planując podróż musimy zdecydować na jak długo wyjeżdżamy lub lecimy, no właśnie jedziemy, czy lecimy? Pytam nie bez powodu, bo samochód daje dużą mobilność, a przy tym suknia ślubna nie pomnie się tak bardzo.

Kocham wyspy, wszystkie. I sesje z reguły realizuję na wyspach. Skrawek lądu oblany bezkresem wody jest dla mnie absolutnie magiczny.  Dlatego z reguły najpierw jest samolot, a na miejscu wynajmujemy u lokalsów samochód. To genialnie proste rozwiązanie, które zawsze się sprawdza.  Wygodnie, szybko i niezależnie. Pomięta suknia nie wchodzi w grę – w samolocie suknia czy garnitur leci przeważnie jako bagaż podręczny w specjalnym pokrowcu. A tak w ogóle to jesteśmy gorącymi zwolennikami „odślubniania” i rozluźniania takich sesji jakimś nieco mniej formalnym ubiorem. Przynajmniej na części zdjęć.






Wybraliśmy kierunek, termin i co dalej? Do zobaczenia na miejscu?

O nie! Teraz następuje litania porad praktycznych. Co zabrać, czego nie zabierać, o czym pomyśleć, co przewidzieć, czego nie zapomnieć, jak się przygotować. Do tego jeszcze dobór stylizacji – nie pozostawiamy takich kwestii przypadkowi, to są te pozornie błahe elementy, które odróżniają zdjęcia „spoko” od zdjęć „wow”.

A jak wygląda dzień zdjęciowy? Ciekawi mnie jak pracujesz podczas wyjazdu. 

To są zawsze niezwykle energetyczne dni na totalnym powerze. Trudno mi znaleźć jakiś jeden schemat. Tak naprawdę każdy z nich jest zupełnie inny. U nas na sesjach króluje luz i swoboda, i mamy to szczęście, że na takie eskapady przyciągamy ludzi, z którymi później zwyczajnie się kumplujemy. Ten dobry vibe, ta chemia – zwał jak zwał – jest dla mnie niezwykle istotna. Lubię widzieć ją później na naszych zdjęciach. Poza tym odkrywanie różnych, pięknych zakątków świata przed moimi parami sprawia mi autentyczną radość. Widzę szczęście i radość w ich oczach i wiem, że to konkretne miejsce na ich podróżniczej mapie zawsze już będzie kojarzyło się im z tym właśnie dniem. Dniem spędzonym ze mną podczas ich sesji ślubnej. Uważam, że to jest coś absolutnie niezwykłego.

Ile dni, strojów, lokacji potrzebujesz, aby zrobić ciekawy materiał?

Przewrotna odpowiedź numer jeden: osobiście uważam, że rewelacyjne zdjęcia można zrobić w babcinym ogródku i niekoniecznie trzeba pokonać tysiące kilometrów. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby zrobić wyjątkowe zdjęcia na drugim końcu świata. Wiele moich par decyduje się na takie rozwiązanie, bo sesje łączy z podróżą poślubną. Co by nie mówić, to taka sesja jest ogromnym przeżyciem. To są niezwykłe wspomnienia, to coś znacznie wartościowszego niż przysłowiowy magnes na lodówkę. Wracając do Twojego pytania, czas na przewrotną odpowiedź numer dwa: tak naprawdę, aby zrobić ciekawy materiał potrzebuję ciekawych ludzi. To ich charyzma, swoboda, zaangażowanie jest tym, co decyduje o finalnym odbiorze zdjęć. A piękne tło, piękne stroje? To wciąż tylko i aż,  piękne tło i piękne stroje. Moje sesje, niezależnie czy to babciny ogródek czy Mauritius, z reguły trwają mniej więcej 3 godziny i taki czas pracy moim zdaniem jest optymalny. 3 godziny to minimum, żeby osoby fotografowane poczuły się pewnie, żeby odnalazły swoją przestrzeń,  a jednocześnie żeby nie zmęczyć ich na tyle, aby było to widoczne. To jest też czas, którego potrzebuję ja sama. Na eksperymenty, na szukanie ciekawych kadrów, na wyjście poza schemat.









Kiedy i dokąd najlepiej wybrać się na zagraniczną sesję ślubną?

Tam, gdzie się bardzo chce! Świat jest piękny i różnorodny, dlatego nie ma „najlepszego” miejsca. Zdecydowanie warto zrobić taką sesję w swoim prywatnie wymarzonym zakątku, a śmiem twierdzić, że trudno będzie znaleźć lepszy powód do takiej eskapady niż ślub i spełnienie marzenia o odwiedzeniu wymarzonego miejsca!

Skoro nie ma najlepszego miejsca, to wymień chociaż swoje TOP 3 niezawodnych destynacji.

Zanzibar. Już w styczniu wracamy tam po raz czwarty i to na prawie 3 miesiące. Nigdzie nie czuję się lepiej psychicznie. Nigdzie bardziej nie odpoczywa mi głowa. Absolutny sztos do zdjęć dla miłośników niezwykle malarskiej egzotyki. Teneryfa, to dla mnie królowa Wysp Kanaryjskich i jedno z tych miejsc, gdzie można spędzić miesiąc codziennie fotografując gdzieś indziej. Genialne i niezwykle zróżnicowane scenerie do zdjęć! Na koniec greckie wyspy. Kocham je za różnorodność, za stabilność pogodową, za gaje oliwne oraz  za tysiąc odcieni błękitu i za życie w trybie slow.

Najważniejsze pytanie zostawiłem na koniec. Ile kosztuje zagraniczna sesja? 

Takie kwestie zawsze są sprawą indywidualną. Czasem lecimy gdzieś specjalnie dla kogoś, ale często jest tak, że to my jesteśmy inicjatorami tych szaleństw, w stylu – hej, wtedy i wtedy będziemy tu i tu, kto wbija na zdjęcia?  Bardzo lubimy tę formułę.

Fot. Archiwum własne – Yes Yes Fotografia i Film

Yes Yes Fotografia i Film. Ola i Michał – duet w pracy i w życiu, jedni z tych, którzy ciągle trzymają się za ręce. Fotografia i film ślubny są dla nich życiową przygodą, przestrzenią poszukiwań i realizacji.  Ich prace mówią o nich wszystko: kochają radość i energię, naturalność i odrobinę szaleństwa, mnóstwo czułości, piękne  światło oraz szlachetne, ponadczasowe kolory.


Kontakt:
www.yes-yes.pl
https://www.facebook.com/yesyesphotography
https://www.instagram.com/yesyesphotography
https://www.youtube.com/yesyesphotography